Notatnik 47 – ten o deprofesjonalizacji i etycznym stosowaniu AI

1. Od kilku miesięcy podczas prób opisywania bieżącego kryzysu rynku gier wideo mówi się o zjawisku jego „deprofesjonalizacji”

  • W dużym skrócie, chodzi o to, że dużym i średnim firmom tworzącym gry jest coraz trudniej utrzymać się na powierzchni.

2. Tymczasem w studiach średniej wielkości, które zmagają się z kryzysem. 11bitstudios wydali niedawno zbierający całkiem niezłe recenzje The Alters. Pojawiają się narzekania, że firma przy produkcji używała modeli językowych do tworzenia treści. I nie uprzedziła o tym odbiorców.

3. Rozumiem odbiorców, którzy wymagają informacji czy dane dzieło powstało przy użyciu modeli generatywnych. Wydaje mi się, że bierze się to z conajmniej trzech powodów:

  • Obawie, że przez AI twórcy stracą pracę (wcześniej ktoś temu grafikowi przygotowałby tekst, który miał jakieś znamiona sensu; tłumacz na koreański czy portugalski być może pracował uważniej i lepiej)
  • Część podnosi koszty środowiskowe, bo praca modeli AI zżera prąd. Ten argument nie wydaje mi się szczególnie uczciwy, bo narzekanie w internecie na to, że modele AI zżerają prąd też zużywa energie. Kto ma prawo decydować, na co możemy zużywać zasoby, a na co nie?
  • Chęci obcowania z białkowym dziełem, bez AI ulepszaczy. 
  • Zastanawiam się jak taki disclaimer miałbym umieścić w swojej drugiej książce. Formalnie rzecz biorąc, tak, korzystałem z modeli AI przy jej tworzeniu:
    • Prosiłem Midjourney o wygenerowanie mi obrazów gdy próbowałem sobie wyobrazić jakąś scenę czy lokację
    • ChatGPT traktowałem czasami jak redaktora: wrzucałem mu fragmenty tekstu i prosiłem o przygotowanie różnych wersji. To pomagało mi spojrzeć na nie z innej strony i poprzepisywać po swojemu. Ale… bardzo szybko przestałem wierzyć w iluzję, że bot ROZUMIE to o czym piszę. Jego porady nie miały żadnego umocowania i przestały mi do czegokolwiek służyć.
    • Potrzebowałem do jednej sceny opisu związanego z BJJ. ChatGPT zwrócił mi „coś”, ale nie znam się na tym, więc nie miałem pojęcia, czy jest to poprawne. Więc i tak poszedłem z tym do siostry, która trenuje, aby zweryfikować akapit i ostatecznie go przepisać.
    • Czasami używałem też ChatGPT/Clauda w reasearchu na jakiś temat, np. tematy związane z genetyką czy leczeniem niepłodności. Ale tutaj mam w sobie nadal głęboką obawę przed halucynacjami modelu i traktowałem to jako pierwszy krok, aby następnie doczytać tematy w artykułach tworzonych przez białkowców
    • Parę razy prosiłem też o „wygeneruj mi 10 propozycji na temat X”, co czasami pomagało rozkręcić kreatywność.
    • Tak też, nie potrafię z ręką na sercu powiedzieć, że moja książka jest „100% AI FREE”. 99% byłoby ok?
    • Jestem ciekaw Waszej opinii. Jak ważne jest dla Was wiedzieć czy coś powstawało z użyciem AI czy nie?

4. Pisząc ostatnio jeden z wątków przypomniałem sobie najpierw o scenie z głową konia z „Ojca chrzestnego”, a potem o ogierze, którego na potrzeby „Popiołów” zabił Wajda. Pierwsza polska cyberpunkowa książka w której bohaterowie żartują zarówno z Wajdy jak i Polańskiego? Jestem takim dziadersem już.

 5. W Chicago można zjeść „Pączko burgera” w polsko-kolumbijskiej knajpie.

Na wykresie: spójrzcie tylko na ten mocarny wykres. Cóż za dynamika. Coż za wzrost. Czerwiec 2025 był najlepszym miesiącem od listopada 2024. Wreszcie przekroczyłem granicę 40 tysięcy słów. W przypływach dobrego humoru pozwalam sobie myśleć, że może zamknę pierwszą wersję całości do końca roku.

  • Dzienna średnia to 270 słów, czyli jakieś pół remiugiuszomrozogodziny

Z popkultury w tym tygodniu:

  • „Anora” Seana Bakera – za mało ostatnimi laty oglądam filmy aby móc opiniować, co zasługuje na Oskara, a co nie, ale podobało mi się. Uśmiałem się.
  • „Kaori” Marta Sobiecka – lekko cyberpunkowe śledztwo rozgrywające w Japonii pisane z perspektywy Bydgoszczy. Miks dziwny, ale bliski mojej pisanie jeśli chodzi o dystans do technologii futurologii.
  • „Baśnie” Bill Willingham i co – po paru latach powróciłem aby ponownie przeczytać pierwsze dziesięć tomów tej komiksowej serii. Nadal robi robotę.
  • „Missisipi w ogniu” Alan Parker – to ten film o rasizmie na południu USA w którym agent FBI grany przez Gene Hackmana łapie Michaela Rookera za krocze. Jako bonus, najdziwniejsza rzecz na świecie: Willem Dafoe bez zmarszczek.

Pozdrowienia,

Konrad

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *